Daniel Petric był zwyczajnym nastolatkiem. Dnie spędzał w szkole, wieczorami wałęsał się z kolegami bądź siedział przed komputerem. Gdy kupił sobie konsolę Xbox 360, zaczął spędzać coraz więcej czasu przed telewizorem. Kiedy więc przez cały weekend nie ruszył się z domu, grając po 18 godzin na dobę, rodzice wkroczyli do akcji. Ulubiona gra Petrica, "Halo 3", trafiła do zamykanej na klucz szkatułki.
Chłopak długo nie odzywał się do rodziców. Unikał jakiegokolwiek kontaktu z nimi przez kilka tygodni. Wreszcie pewnego dnia ukradł ojcu klucz do szkatułki. Wyjął z niej grę, ale i pistolet 9 mm. Wszedł do pokoju, w którym znajdowali się jego rodzice. "Możecie na chwilę zamknąć oczy?" - spytał. - "Mam dla was niespodziankę". I matka, i ojciec posłuchali prośby syna. "Wierzyłem, że zrozumiał swój błąd i chciał nas przeprosić. Spodziewałem się naprawdę miłej niespodzianki" - zeznał w trakcie procesu Mark Petric.
W chwilę później mężczyzna poczuł uderzenie w głowę i stracił przytomność. Daniel tymczasem myślał, że jednym strzałem zabił ojca. Sekundy później zastrzelił matkę, a następnie włożył broń w dłoń leżącego na podłodze taty. Ułożył ciało tak, by wyglądało to na samobójstwo. "Chciał, byśmy sądzili, że to Mark zabił swoją żonę, a następnie strzelił sobie w głowę" - wyjaśnił oskarżyciel Anthony Cillo. W chwilę po zabójstwie Daniel wyszedł z domu. Zabrał ze sobą tylko jedną rzecz - pudełko z grą "Halo 3".
Adwokaci Daniela Petrica przez cały czas trwania procesu usiłowali udowodnić, że chłopak był uzależniony od gry "Halo 3". Argumentowali, że oskarżony odnalazł w wirtualnym świecie nowy sposób na życie. Polując na kosmitów, czuł się lepszy, doskonalszy, wreszcie bardziej męski. Każdy dzień spędzony z dala od konsoli był dla niego stracony. Sędzia James Burge z hrabstwa Lurin w Ohio nie zgodził się jednak z tym spojrzeniem na sprawę. Stwierdził nawet, że jak na razie naukowcom nie udało się znaleźć jakiegokolwiek związku pomiędzy brutalnymi grami a skłonnością do przemocy. Z tego powodu nie mógł uznać uzależnienia od gry za okoliczność łagodzącą.
"Nie mam wątpliwości, że chłopak nie był świadomy, jakie konsekwencje pociąga za sobą zabójstwo. Nie sądził, że jego rodzice umrą naprawdę, a on sam trafi do więzienia" - stwierdził w uzasadnieniu wyroku skazującego sędzia Burge. - "Sędzia musi jednak wydawać wyrok na podstawie faktów, które usłyszał, i sytuacji, jaka miała miejsce. Moje przekonanie jako człowieka, a nie jurysty, iż Daniel cierpi na poważną chorobę umysłową, nie wystarcza do uznania go za niewinnego". Burge podkreślił, że jest przekonany, że uzależnienie od gier prowadzi do podobnych skutków co zażywanie narkotyków. Odstawienie stymulantu sprawia zaś, że mózg przestaje funkcjonować w sposób prawidłowy.
Źródło: gry.onet.pl/28061,1528332,artykul.html
Chłopak długo nie odzywał się do rodziców. Unikał jakiegokolwiek kontaktu z nimi przez kilka tygodni. Wreszcie pewnego dnia ukradł ojcu klucz do szkatułki. Wyjął z niej grę, ale i pistolet 9 mm. Wszedł do pokoju, w którym znajdowali się jego rodzice. "Możecie na chwilę zamknąć oczy?" - spytał. - "Mam dla was niespodziankę". I matka, i ojciec posłuchali prośby syna. "Wierzyłem, że zrozumiał swój błąd i chciał nas przeprosić. Spodziewałem się naprawdę miłej niespodzianki" - zeznał w trakcie procesu Mark Petric.
W chwilę później mężczyzna poczuł uderzenie w głowę i stracił przytomność. Daniel tymczasem myślał, że jednym strzałem zabił ojca. Sekundy później zastrzelił matkę, a następnie włożył broń w dłoń leżącego na podłodze taty. Ułożył ciało tak, by wyglądało to na samobójstwo. "Chciał, byśmy sądzili, że to Mark zabił swoją żonę, a następnie strzelił sobie w głowę" - wyjaśnił oskarżyciel Anthony Cillo. W chwilę po zabójstwie Daniel wyszedł z domu. Zabrał ze sobą tylko jedną rzecz - pudełko z grą "Halo 3".
Adwokaci Daniela Petrica przez cały czas trwania procesu usiłowali udowodnić, że chłopak był uzależniony od gry "Halo 3". Argumentowali, że oskarżony odnalazł w wirtualnym świecie nowy sposób na życie. Polując na kosmitów, czuł się lepszy, doskonalszy, wreszcie bardziej męski. Każdy dzień spędzony z dala od konsoli był dla niego stracony. Sędzia James Burge z hrabstwa Lurin w Ohio nie zgodził się jednak z tym spojrzeniem na sprawę. Stwierdził nawet, że jak na razie naukowcom nie udało się znaleźć jakiegokolwiek związku pomiędzy brutalnymi grami a skłonnością do przemocy. Z tego powodu nie mógł uznać uzależnienia od gry za okoliczność łagodzącą.
"Nie mam wątpliwości, że chłopak nie był świadomy, jakie konsekwencje pociąga za sobą zabójstwo. Nie sądził, że jego rodzice umrą naprawdę, a on sam trafi do więzienia" - stwierdził w uzasadnieniu wyroku skazującego sędzia Burge. - "Sędzia musi jednak wydawać wyrok na podstawie faktów, które usłyszał, i sytuacji, jaka miała miejsce. Moje przekonanie jako człowieka, a nie jurysty, iż Daniel cierpi na poważną chorobę umysłową, nie wystarcza do uznania go za niewinnego". Burge podkreślił, że jest przekonany, że uzależnienie od gier prowadzi do podobnych skutków co zażywanie narkotyków. Odstawienie stymulantu sprawia zaś, że mózg przestaje funkcjonować w sposób prawidłowy.
Źródło: gry.onet.pl/28061,1528332,artykul.html